Dom Christiansa 

Efektywność w niesieniu pomocy osadzonym na Majdanku wynikała z dobrej współpracy pomiędzy PCK i RGO. Osobą łączącą te dwie organizacje był dr Ludwik Christians, który przed laty zamieszkiwał przy ul. Kapucyńskiej 3 (prezes lubelskiego PCK i wiceprezes lubelskiego oddziału RGO). O roli jaką odegrało PCK w niesieniu pomocy świadczy fragment listu napisanego przez polskich lekarzy – więźniów Majdanka:

Dziś nieistniejąca już kamienica przy Kapucyńskiej 3 (źródło: Biblioteka Teatru NN)

[…] Po raz pierwszy mamy możliwość wyrazić piśmiennie najserdeczniejsze podziękowanie Zarządowi P.C.K. w Lublinie za pomoc leczniczą i opiekę nad Polakami w obozie. Środki lecznicze, paczki, bułki i chleb otrzymywaliśmy już od dłuższego czasu. Ostatnio P. C. K. przekazuje na nasze ręce również produkty spożywcze, które są przygotowywane w kuchni obozowej dla chorych Polek i Polaków. Ta wydatna pomoc gruntownie poprawiła warunki wyżywienia i leczenia chorych, będących pod naszą opieką.

Pomoc z zewnątrz otrzymywać mogli jedynie polscy więźniowie. Dzielili się oni dodatkowymi racjami żywnościowymi z więźniami, którzy zostali jej pozbawieni. Niesiona pomoc przez PCK, RGO i wiele pomniejszych organizacji była niewystarczająca, lecz łagodziła negatywne skutki pobytu na terenie obozu. Podnosiła więźniów na duchu, utwierdzając ich w przekonaniu, iż ktoś o nich nie zapomniał.


Ludwik Christians, poza byciem wybitnym adwokatem jest autorem jednej z najbardziej przejmujących książek dotyczących czasu wojny, w której skrupulatnie opisuje życie obozowe na Majdanku. Ponadto skrupulatnie opisuje pomoc udzieloną przez PCK.

Już w grudniu 1939 roku do Lublina (i przez stację kolejową Lublin) zaczęły napływać, z ziem polskich włączonych do Rzeszy, pierwsze transporty wysiedlonych. Organizacje charytatywne rozpoczęły akcję udzielania pomocy. W styczniu 1940 roku zaczęła działać ochronka dla dzieci, a 26 lutego pierwsza w Lublinie, bezpłatna kuchnia zbiorowego żywienia. W grudniu 1940 roku zarejestrowano w mieście 11 tysięcy uchodźców i wysiedlonych, w większości wymagających opieki i pomocy; objęto nią 2300 dzieci i 5500 dorosłych. Utworzono 7 ochronek dla 1000 dzieci, 3 punkty dożywiania dla 1300 dzieci, kuchnie dla 1300 osób, 2 schroniska dla bezdomnych, 2 punkty noclegowe. 
W okresie od marca 1943 do maja 1944 roku dostarczono więźniom paczek żywnościowych o wadze 1 227 346 kg. PCK osobno wysłał do obozów jenieckich 157 wagonów paczek.

Wybitną postacią, która żywo wspierała PCK była Antonina Grygowa nazywana: „Ciotką Antoniną”, „Mateczką”- przedsiębiorca, właścicielka znanej lubelskiej piekarni. Już od pierwszych dni września 1939 r. wraz z córkami: Zofią, Hanką i Wandą, pomagała uchodźcom i żołnierzom, przebywającym na dworcu kolejowym w Lublinie. Gdy po pracy w piekarni Antonina wracała do domu, w którym Zofia z przyjaciółmi przygotowywały paczki, zasiadała wraz z nimi do korespondencji oficjalnej i nielegalnej /grypsy/. W nocnych godzinach mistrzowskie ręce pana Franciszka Grygi wraz z pracownikami wypiekał chleb dla więźniów Zamku, Majdanka, Auschwitz i Dachau. Wysyłając paczki przez PCK można było do chleba dołączyć trochę tłuszczu, cebulę i czosnek. W „prywatnych” paczkach ciotki Antoniny były również inne, cenne domowe wyroby, niestety często rekwirowane przez Niemców. Na chleb czekały także szpitale, sierocińce i mieszkańcy Lublina. W styczniu 1941 r. PCK dziękował Antoninie za bezinteresowny wypiek pieczywa i pierników dla biednych dzieci na gwiazdkę 1940 r. Rada Główna Opiekuńcza dziękowała również za pieczywo otrzymywane w okresie 1943-1944 r. Niemcy nie przejęli piekarni uważając ja za niewielką, ale jej funkcjonowanie uzależniali od codziennej dostawy pieczywa dla instytucji niemieckich. W ostatnich tygodniach okupacji Antonina z córkami i przy pomocy mieszkańców Lublina zorganizowała szpitalik. Zaraz po ucieczce Niemców Antonina z rodziną otworzyła jadłodajnię dla uchodźców i więźniów wracających z obozów.